niedziela, 24 stycznia 2010

przed chwilą dotknęła mnie przedziwna świadomość.

pamiętasz pewnie swoje dzieciństwo, lepiej lub gorzej, ale pewnie przypominasz sobie rodzaj szczególnej rangi, którą stanowiła dorosłość.
dorosłość była bez strachu i zawahania. tata nie bał się wstać, gdy było ciemno, mama wiedziała, kiedy makaron można uznać za ugotowany. dorośli wiedzieli wszystko. wychowawczyni z podstawówki prowadziła odważnie całą grupę. gdyby zniknęła, zapanowałby chaos.

przed chwilą zrozumiałam, że dorosły ma w głowie dokładnie te same lęki i niepewności, te same wahania, zmieniają się tylko sytuacje, którym podlega. tak jak uczymy się, że makaron trzeba wyjąć z wody gdy jest miękki i już nie zgrzyta przy nadgryzaniu, uczymy się prawdy na temat ludzi zjawisk i miejsc poprzez doświadczanie. i świadectwa. w końcu słyszymy, widzimy, czytamy.

wiem, że to oczywiste. ale zawsze w mojej głowie było przeświadczenie jakiejś dorosłości, która istnieje nade mną, ślepe zaufanie w ludzi, którzy z pewnością nie dzielą mojego strachu, są wolni od codziennych lęków, absurdalnych błędów, beznadziei, nagłych frustracji.

Kilka minut temu pojęłam, że w moim życiu nic nigdy nie ulegnie zmianie, jeśli ja w tym momencie i natychmiast nie wezmę dorosłości we własne ręce. Wyłącznie na własną odpowiedzialność.


Co do spraw ważniejszych, postanawiam głosić Królestwo. W końcu dno niego należę.
Rzeczywistość jest sprawą ducha.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kocham Twoje wpisy,przemyślenia...