zupełnie nie, przemijanie jest miękkie. jak kot zwinięty w biały kłębek na kolanach
ale boję się, zwłaszcza dziś, że coś mi umknie.
boję się, że wymknie mi się z rąk to ulotne szaleństwo, które wprawa życie w ruch, zostawia bruzdy w twarzy i zgrubienia dłoni.
boję się, że za nieskończoną liczbę lat nie otworzę oczu, gdy zdam sobie sprawę z jakości wszystkich minionych chwil
że zapomnę o każdym uśmiechu i każdej euforii, że wszystko co najlepsze w moim życiu wydarzyło się przez pierwsze siedemnaście lat, a całe potem było tylko uciekaniem. od odpowiedzialności, nowości, nieprzewidywalności. boję się ogromnie, że nagle opuszczą mnie wszyscy tak zwani nienormalni, że wzgardzą mną wszyscy, którzy mogliby wskazać mi drogę. boję się, że zostanę sama, pogrążona w przenikaniu do przeciętności. wszystkie wielkie marzenia obrócą się w przeszłe idee, a każde zwycięstwo zmaleje do rangi uśmiechu losu.
bez sensu się boję.
po drugiej stronie strachu stoi to wszystko, za czym tęsknię. beztroska radość z niemuszenia, czarny eliptyczny czas. słowa i drobne gesty. ludzie, ludzie jak rzeka. na wyciągnięcie snu. wszystkie niekochane dzieci i każdy smutek do rozwiania.
nigdy nie poznam smaku nudy, tylko proszę, wykrzycz mi to prosto w twarz.
absurdalnie
wiesz
taki strach gdy wszystko jest najlepiej jak może być
że za nieskończoność lat
obudzę się nieszczęśliwa
że to wszystko, co było, było tylko złudzeniem
i że nic w życiu nie zrobiłam
Absurdalność mija, gdy przypominam sobie, po co.
ja się utulam w strachu
już się nie boję
dopóki każda sekunda istnienia ma sens
my też go mamy
mamy najpełniej
bo każda chwila jest cudowna w swojej nieskończonej niepowtarzalności
Strach odpłynął. Już wiem. Już pamiętam. Że dopóki żyję, zamiast trwać w śmierci.
nie będę się bać nikogo i niczego.
nawet siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz