poniedziałek, 9 marca 2009

niebezznaczenia

dzisiaj
to jestem niewsypana
jest szaro pochmurnie wszystko jest tak dobrze
tylko mnie wstrząsa dresz złośliwości
bo ja tak zawsze
jak mniej, niż osiem godzin.

róża wycina się ostrą czerwieni na tle szarości bieli
gdy nie możesz
nie potrafisz mnie zrozumieć
zrozumieć że On
przecież potrzebuje każdego
że mówi do nas
i dlatego jest podział, by każdy mógł wnieść coś ważnego.
a przecież trzy to Ich liczba.



a on pamięta o mnie, troszczy się. milczącą obecnością pozwala mi zasypiać bezpiecznie w swoich ramionach. chwyta mnie za rękę, czasem trochę mocniej, woła 'idź!', popycha mnie, a ja znajduję ludzi, może to własnie oni czekają na mnie. znów potrafię się śmiać, cieszyć, znów mam w sobie spokój, choć wiem, że to wszystko już zupełnie inaczej.
gdy wszystko tak po prostu, powolutku, układa się. nie ma pośpiechu. rany goją się w swoim tempie.  najważniejsze spełnia się, a jednak.
przedziwne i nieodgadnione.

gdy słyszę słowa, które podnoszą mnie ponad wszystko
by zaraz brutalnie kłócić się o sens, wyjaśniać opornie, że to, w co wierzę, naprawdę istnieje

co więcej
żyję w teraz

słowa już nic nie znaczą
przecież tylko kocham.
codziennie jeszcze raz.

Brak komentarzy: