piątek, 21 listopada 2008
pierwszy raz spadł śnieg.
wtulam się w dźwięki. szukałam ich przez kilka lat. nic się nie zmieniło.
płatek leciutkie nic
płatek leciutki puch
śpiewam te słowa odkąd spóźniona już za bardzo na przystanku autobusowym w harcerskim mundurze jeszcze stałam się mimowolnym światkiem cudu.
takiego jak dziś.
powieki kleją się sennie, ale nie chcą snu. świat jest dziś lepszy.
to biel jest może najpiękniejszą z barw, gdy nocą spod księżyca rzęs płynie na łąki pierwszy śnieg
...pamiętasz?
staliśmy na swoim rozstaju i patrzyliśmy na śnieg. westchnęliśmy. ty sobie, ja sobie, a mimo wszystko jednocześnie. słowa były już całkiem niechętne.
rok temu na wyciągnięcie ręki. a ile stało się potem. ile nieważnego.
dziś też patrzyliśmy na śnieg, ale już bez rozstaju dróg, bez milczenia, może tylko zachwyt zamierał przez chwilę na ustach zanim wyswobodziliśmy z siebie kolejny obłoczek białej pary.
próbuję uświadomić sobie świat, podjąć drogę, która czyni człowieka rozumnym i nareszcie.
filcowe dredy i bransoletki pachnąc paczulą. kolęda samotnych.
zaśnieżony akademik strzepujący z rękawa resztki białego głosu.
najwyraźniej jestem grafomanem.
utrzymajmy to w tajemnicy.
opada coraz niżej
już jest na mojej ręce
znikł.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz