już mnie nie ma.
kubek czerwonej herbaty, śpiewy oknach, fizyka, filozofia, historia sztuki, przedstawienie andrzejkowe, dredy, autobusy, ludzie. ludzie już mniej, poza tymi właśnie.
a wydawało się, że wieczność, nawet ta na ziemi, będzie zawsze.
tutaj wszystko jest śmiertelne.
już patrzę i nie rozumiem.
zmagam się z niepamięcią, zapisuję na ręce.
dziś idę do szpitala.
gratisowa przestrzeń, którą obalam.
poza tym, że umiera jakaś część we mnie, umiera na zimę, i kto wie, czy do następnego spotkania, czy już bezpowrotnie.
mówili mi, że to tak niesamowicie spotykać takich ludzi.
dziwadła, straszydła, strzygi, skrzaty, istoty,które nigdy nie wiedzą, gdzie obudzą się jutro.
ale każda rzecz ma przynajmniej dwie strony.
mam siedem kolczyków w lewym uchu.
boję się pani endokrynolog.
jest ciepło, spokojnie, i nic się nie chce.
ale tym razem podążanie za sercem nie przyniesie nic dobrego.
wracamy do siebie.
tu nikt nie ma dostępu.
bo tamto wszystko to tylko iluzja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz