dorastamy.
kiedyś potrzebne były tylko klucze.
potem, gdy połykało się więcej wolności-klucze i legitymacja, bo bilet miesięczny.
w miarę uwydatniania niezależności, klucze, bilet i portfel.
a kiedy wszystko zaczęło się dziać niespodziewanie, do standardu dołączył telefon.
wracam do domu.
otwieram torebkę z niezbędnym minimum.
szukam kluczy.
znajduję pendriva.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Oj ale dobrze, że w ogóle coś jeszcze znajdujesz;) ja już mam z tym problemy...
pozdrawiam:)
Zgodnie z obietnicą daję znak, że po długiej przerwie, możesz mnie przeczytać;) Nie jestem pewna, czy niedługo ponownie nie zrezygnuję, ale jak na razie cieszę się, że zdecydowałam się na ten krok. A więc zapraszam w swoje skromne progi:)
Karolina:)
a kiedyś nosiło się atrament, pióro, zwitek papieru i gołębia pocztowego, żeby poinformować mamę, że nie wracam dziś do domu.
Prześlij komentarz