wtorek, 18 listopada 2008

Miał być Dzień Bez Komputera.

Wyszedł Dzień Z Ludźmi.

takie to wszystko pogmatwane.
klęczę przed obrazem i wiem, że moralnie to było złe
i wiem, że naturalnie w żadnym innym wypadku nie byłoby możliwe
w naszej rzeczywistości-spędzić dzień razem?
nowy dzień krąży ponad głowami jak burzowe chmury.

ale jest dobrze.
mam ręce dwie.
mam nogi dwie.
w środku nocy czuję oddech zimy na twarzy
przyjmuję ją, oswajam

siedzimy w vege barze, złodzieje różowych parasoli wyperswadowują w serwetki.
magia miejsc
i magia osobliwości
zdarzeń
nade wszystko ludzi.

gdybyśmy byli, ale nie jesteśmy.
każdy ma swoje strachy i demony. każdy ma swoje teraz i kiedyś.
przyszłość odmierzamy w tym, co będzie, jak już przyjdzie. i pójdzie.

na zbędne pocieszenie wystarcza fakt
że co nas nie wzmocni, to nas zabije.
a śmierci się nie boimy.
już nie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Śmierć nadejdzie jutro, na piątej lekcyjnej.

włóczka pisze...

Mnie przy tym nie będzie.
;)