ostrożnie dotykam klawiszy.
ce...gie...fis..gie..
badam zapomnianymi palcami ciało kobiety w pościeli
czerni
bieli
nucę sobie do taktu
na na na... mmmm.... płynie energia kropla z dłoni spada w otchłań nocy. na na na... śpiewają gwiazdy rozlane w atramencie. na na na... nawet nie wiem, czy to wstęp do tanga czy tylko igraszka z ogniem w pudełku. na na na... czas skończyć grę, dobranoc.
podglądam Beksińskiego.
to nie był wbrew pozorom zmarnowany dzień.
dzień bezczynności mgła i kaloryfery.
powoli robi się cieplej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz