Zadzwoniła do mnie moja pani wychowawczyni.
Zadzwoniła do mnie w przeddzień zakończenia roku szkolnego.
I dostanie ode mnie kwiatka.
Zadzwoniła do mnie, bo nie dostanę świadectwa.
Jeśli nie znajdę sonetów krymskich i nie oddam jej podbitej obiegówki.
Proszę państwa, co to za maniery, kazać uczniom co roku podbijać obiegówki.
Jakbyśmy byli, proszę państwa, kryminalistami.
Jakbyśmy kradli książki albo obiady, jakbyśmy napasali szanownych profesorów i samorząd uczniowski.
Sęk w tym, że ani nie dostałam, ani nie podbiłam, ani nie podbiję obiegówki.
Chyba, że Antonii się zlituje i powie mi w końcu, gdzie się podziały sonety krymskie.
Albo ogólnie, gdzie leży Mickiewicz.
Boli mnie głowa i jakoś smutno tak. Że niby bezsens istnienia, że sny są niedobre, że kłamią, że ja kłamię, że ludzie też, że miłość co prawda istnieje,ale nie wszyscy powinni się do niej dobierać, że życie zawsze podkłada nam niewłaściwych ludzi z tej strony, z której nie jesteśmy ślepi i tak dalej, dalej, dalej.
Aż idę spać, bo boli mnie głowa. Budzę się na dźwięk komórki, która wibrując daje znak życia, a jak dawno nie dawała. No dobrze, dobrze, dziś dostałam w końcu dwa smsy, ale czym są dwa smsy, gdy potrzebuje się życia, takiego tętniącego i kolorowego, tak na zaraz za chwilę. Więc komórka zadzwoniła.
Zadzwoniła do mnie moja pani wychowawczyni.
Zadzwoniła do mnie w przeddzień zakończenia roku szkolnego.
I dostanie ode mnie kwiatka.
Powtarzalność. Zdredowałam dwie głowy, mam lekko podziurawione palce, ale znośnie, znośnie, księżyc był w pełni, dwa jeszcze trzeba skończyć.
Okazuje się, że pozory mylą, ale czy to aby nie dewiza życiowa mojej własnej osobistej osoby?
Piekielnie swędzą mnie oczy. Po raz któryś przypomniałam sobie, po co jest usłyszeć od kogokolwiek coś, co siedzi, dręczy, po co jest nieopatrznie nie zważyć słów i oberwać od kogoś, kto bliziutko stoi. Kubełek zimnej wody, powiedzmy, w Noc Kultury, uczucia, wzajemność, to chyba najdziwniejsza i najbardziej poplątana rzecz we Wszechrzeczy ogólnej. Spróbuj powiedzieć głośno, że kogoś nie lubisz. Dobrze. Widzisz, jak dziwnie to brzmi? I co teraz, co teraz w najpilniejszym odruchu, jak nie zacząć myśleć, zastanawiać, obracać w łapkach i dojść do jedynego słusznego wniosku, że to zwykła pomyłka humoru, błąd nastroju, że wszystko da się zmienić?
I nic już nie jest dziwne.
Żyjemy, obracamy się, jesteśmy.
Coś niby w środku próbuje się wyrwać i wykrzyczeć, ale to zawsze i bez sensu. Znaczy z sensem, bo po to się jest w środku i na zewnątrz, żeby być, przeżywać, człowiek, człowieczeństwo, ludzie, samotność. Zawsze jest za wcześnie. A ponoć nigdy za późno.
Czekamy.
Mamy całą wieczność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz