Nigdy więcej takich nocy.
Tak, miało nie być ich nigdy już, już była pewność.
Porozrywanie na kawałki.
Widać, takie noce też są częścią mnie. I będą.
Pustynia słów wystukiwanych na klawiaturze.
Rozwijam się przynajmniej. Już wiem, że nie mozna w sobie dusić, tylko na bieżąco wywlekać, przyglądać się, zapominać, wszystko, tylko nie czuc. Może kiedyś nauczę się przerabiać na sztukę, może to właśnie wyznacznik artyzmu. Urojenia. Ból. Agresja ukrywana sącząca się przez słowa.
Napisałam, że w godzinie smierci będę już pewna, że nie wróci to nigdy.
Wstrząsa mną jeszcze od środka.
Wstał dzień, a w środku ciągle niepokój ogarniający.
Na pewno zrobiłam tej nocy mnóstwo głupich rzeczy.
Niepotrzebnie wciągnęłam Cię w to, choc nawet tak bardzo pośrednio.
I zwątpienie...
Nagłe. Ogromne. Walczę ze zwątpieniem.
Że nigdy się nie uda. Że jednak bez sensu miłość. Że nie mam siły. Że nic. Że cały Ty to tylko urojenie, kolejne.
Gdyby nie siła, którą napełniły mnie wcześniejsze dni, poddałabym się, na pewno.
Ale wierzę wciąż, uparcie, beznadziejnie, ale wierzę.
Choć na pewno coś pękło.
Młyn pracuje, kręci się, trwa. Można tylko uciec.
Może całe życie podświadomie uciekam.
Potem coś się łamie i wszystko sączy się w noc, boleśnie i bezbarwnie.
'Pewna muzyka wyzwala we mnie rzeczy, które nigdy nie powinny oglądac światła dziennego ani nocy'. Ale Droga. Jeśli w szaleństwo, tak musi być. Droga jest jedyna i niezmienna. Prowadź.
Pewnych rzeczy nikt nigdy nie zrozumie.
Chyba, że jest szaleńcem albo szatanem. Naprawdę, nikomu nigdy nie życzę ani jednej takiej nocy.
A przecież miało ich nie być.
Wszystko czegoś uczy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz