czwartek, 10 stycznia 2008

Dawno nie widziałam Twojego uśmiechu.

Więc uśmiechnij się, proszę, tak do mnie, właśnie teraz, żebym poczuła to nawet daleko.

U mnie bez zmian.
To znaczy bez przerwy coś się dzieje, nieustannie wpadają ludzie i zdarzenia, czas wciąż nie istnieje, ale brakuje przestrzeni pomiędzy jedną czynnością a drugą, kolejne zderzają się, ciągle, chwilami źle dysponuję i piszę zamiast spać, piszę zamiast zrobić cokolwiek, myślę zamiast pisać. Zamiast tworzyć niszczę biel kartek i miejsc.
Ale żyję. To widać wyraźnie, bo bez przerwy chwytam za nogi jakieś marzenie.
Poza tym chyba jestem dość płytkim człowiekiem, nie potrafię mówić i komunikować, nie znam swiata, a wiedzy w mej głowie niewiele. Ne pewno mam na tym tle kompleksy, człowiek mnie onieśmiela, ale za mało miejsca w przestrzeni na myślenie o niedociągnięciach i złych stronach. A od nowa zawsze zacząć można. Chyba o to chodzi.

Dziury w pamięci coraz większe. Zapisuję na nadgarstku rzeczy do zapamiętania. I nie pamiętam nadal. Nie chcę pamiętać. Lterki. Nuty. Plecaki. Miejsca. Ludzie. Myśli. Obowiązki. Spotkania.
A wszystko jak zawsze, spontanicznie, z ostatniej chwili, w niespodziewanym momencie. Nie trzeba planować, droga sama prowadzi.

Muzyka płynie przeze mnie swobodnie.
Substytut Miłości.
Beirut. Zespół jednoosobowy. Niesamowitość.
Płynie, umagicznia, wskazówki przesuwa niezauważalnie do przodu, zły człowiek, zły, ale geniusz wymaga poświęcenia. Geniusz właśnie tak działa, że trzeba go słuchać.

A mi granie się marzy jeszcze bardziej i więcej. Przecież mamy już piosenkę. Mamy ją zupełnie. Trzeba tylko napisać słowa. Tylko sparafrazować, odnaleźć odpowiednią chwilę na złapanie wyrazu, jak to bezczelnie zależne ode mnie tylko, to działanie, jak dobrze mi z tym.
Czy przypadkiem nie uwielbiam w pełni odpowiadać za coś?
Chyba nie powinnam tak. Chyba sam fakt tekgo, że żyję, to już prawie samobójstwo.
Snuję się, śpiewam i jestem, miękko i spokojnie, czekam na świata odkrycia, świat wie, że czekam i powoli pokazuje coraz więcej i więcej...

Mieć własne miejsce w życiu. Pewność drogi i nieuchronność zdarzeń. Każda sytuacja jest właściwa, bo jest. A jeśli nie ma sensu...?

Nieważne. Zawsze chciałam być szaleńcem.


Ps: i ciągle nie mogę dopatrzeć się s w sobie niczego charakterystycznego, a ponoć jestem.

1 komentarz:

Karolina pisze...

Włóczykijko... Za każdym razem mam ochotę głębiej Cię poznać. Niesamowite, jakie na mnie robisz wrażenie...
A Pan dąży do naszego dobra. Każda sytuacja zmierza do celu. Czasami zbyt wolno, z wyrzutami, ale zmierza.
Ostatnio gubię się, myśli tok w głowie. Co prawda rzadko, ale jednak staram się coś naskrobać.