Cuda. Cuda. Cuda.
Spokój.
Miłość.
Śmiech.
Nierealność.
Niesamowitość.
Wiara.
Rozmowa.
Siła.
Proroctwa.
Pewność.
Droga.
Powołanie.
Cuda.
W najpełniejszej postaci.
Naprawdę nic nie jestem w stanie wysłowić, naprawdę pozostali mi tylko ludzie, których wyraża spojrzenie, gdzie ponad granicami przenikają myśli.
Królowa.
Ester.
Może moje życie jest dla jednej chwili, dla czegoś, dla kogoś, dla jednej zupełnej odpowiedzialności.
Śmieję się, bo płakać nie umiem. Ale czasem i wzruszenie przerasta, wtedy śpiewam, głośno, bardzo głośno. Sen nie przychodzi w nocy, ucieka w dzień, jet łaska, jest On, tylko On.
I Ty jesteś.
Blisko jak nigdy, choć przecież daleko.
Z każdą myślą coraz bliżej i coraz mądrzej.
Niesamowitość.
A teraz, jestem tutaj. Już bliżej i już zupełnie inaczej.
Zmiana środka jest zmianą całego świata.
Nienamacalność.
Niewerbalność.
Ach, Boże, kocham jak nigdy, przestań już mnie tak zachwycać, bo piękno mnie przerasta, ja nie potrafię, ja nie dla takiego piękna...
Ale tak naprawdę, czegokolwiek nie napiszę teraz, i tak będzie za mało.
Przyjdź i usiądź obok mnie, a może poczujesz.
W ludziach mieszka Bóg, czyniąc z nich drogocenne perły.
Duma dziecięca naiwna i ufna mnie rozpiera.
Płynę, płynę w przestrzeń.
Świadomie, odważnie, tylko dzięki Temu Na Górze.
Jezus ma boskie poczucie humoru, o tak...
Przyjdź i usiądź obok mnie, ale przed Panem. Razem o wiele piękniej rysuje się Droga.
I wszystko jest idealnie niezaprzeczalnie niezłamalnie.
I tyle rzeczy po raz pierwszy.
Po prostu. Nic, tylko siedzieć i kochać. I patrzeć. I czuć. Kontemplować.
Milczeć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
siedzieć i słuchać miłości, która nas otacza
Prześlij komentarz