No i mam swoją świętą samotność.
Siedzę na parapecie. Albo leżę na parapecie. Albo piszę na parapecie. W każdym razie w szkole, na korytarzu. Siedzę sama. Mogę pomyśleć. Albo zasnąć. Albo tylko patrzeć.
Tak właśnie spełniło się moje marzenie.
Oczywiście, zawsze podejdzie ktoś. Ktoś zagada, zapyta, zadziwi. Nie, nie tak, że mnie nie lubią, przecież to wiem. Ja tylko jestem... nietutejsza może. Nieaktualna. Niebieżąca.
Tak tylko na chwilę, bo drugi wapniak mi zwiał, symulując chorobę.
Bawię się szydełkiem i dreadami.
16:16
Na historii sztuki skończyły mi się Irysy wykradzione w niedzielę.
Roztrwoniłam je wczoraj wśród ludzi przed testem próbnym, czym teraz zagryźć jesienną depresję? (Akurat 'jesienną'...)
I nie ma Irysów. Ukradłam komuś kanapkę. A te śląskie kluski smakują zbyt lubelsko.
Ciężko mi się czuje, tak co jakiś czas.
Ale nikt nie obiecał, że będzie łatwo. Czas działa na korzyść. Wszystko, co przybliża śmierć działa na korzyść. Nie nie, jeszcze mi tu dobrze.
Niestałości.
Po prostu dziura w sercu ciągle się wydziera.
I straszna tęsknota, mimo wszystko.
Bo wpadłam już w nałóg słów i myśli, a tu nagle nic. Milczysz.
Mój brat wyszedł z mlekiem do czekającego przed klatką kota.
A więc milczysz, a mi brakuje Ciebie. A nie będę przecież wciąż zaczynać, szukać wyrazów, zatrzymywać, zajmować. Na pewno masz dużo na głowie. Zresztą, tak jak ja.
Milczysz, choć jesteś.
Mimo wszystko, ponoć warto walczyć o najważniejsze.
Walczę cierpliwie.
Czekam.
Z wf-u też zwiałam.
Zgubiłam rękawiczkę.
Przekomarzam się z Bogiem.
Bo On wie, że czekam i czekać będę.
Więc wszystko mi daje...
Prócz tego, co najważniejsze.
Aaach, nie przeklinaj, Włóczka, nie przeklinaj!!!
Właśnie wyszedł ode mnie dostawca pewnej firmy wysyłkowej twierdząc, że mam zapłacić po raz drugi za zamówienie, bo firma go nie poinformowała o anulowaniu pobrania.
Spokojnie.
Wdech, wydech, dymi się uszami, ale spokojnie.
To, że wszystko dzieje się naraz, też musi mieć sens.
Utwierdza w przekonaniu, że będzie lepiej. Dużo lepiej. Bo zawsze po burzy przychodzi spokój, im dłużej jest ciemno, tym jaśniejsze staje się słońce.
Spokojnie.
Dodając tylko zakończenie notki, wymyślone na wstępie i niosące najbardziej krzepiącą treść.
Mimo wszystko, minęłam dziś nowo otwarty sklep z tanią odzieżą na moim osiedlu i ułożyłam sobie limeryk nawet.
Tu leży Włóczka, co dobytek cały
roztrwoniła w ciuchlandach dla znikomej chwały.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
A chwilkę potem świat odwraca się o 180 stopni.
Pan od wysyłki dzwoni i mówi, że w ramach przeprosin dostanę pendriva 1GB, rozgadują się istoty, wapniak drugi rzuca coś ładnego, a on...cóż, napisał. Iskierki, płomyki.
Zaraz.. Czy ja się przypadkiem dziś nie modliłam, że w Jego ręce cały dzień rzucam?
Ech, Boskie poczucie humoru...
:)
Prześlij komentarz