Posprzątać pokój.
Rzecz prosta. Oczywista.
Kilkanaście-kilkadziesiąt godzin.
Rzecz prosta?
Rzeczy potrzebne i niepotrzebne, nic nie ma prawa tu istnieć.
Z głowy wyrzucam też, wyciszam, układam.
Dopiero teraz myśli stają się czyste, klarowne, pewne.
Dopiero teraz mogę pozwolić sobie na nie-myślenie.
Dzieci koloru indygo.
Wyciszam indygo.
Uciekam indygo.
Inaczej się nie da.
Uciekać przed sobą też nie jest dobrze.
Mija kolejny rok, którego wcale nie czuję.
Ale mija i wiem, że to coś znaczy.
Może dlatego indygo.
Wyłącznie intuicja.
Szarości pełna paleta.
Negatywy spozytywowane, wyłącznie na fotografii.
'Dusze Istot Pozaziemskich dobrej woli, w ludzkich ciałach.'
Nawet Wikipedia bawi nieporozumieniem.
Jakaś perfidna logika.
Pourywane słowa.
To tylko wpływ zewnętrza na słowa tutaj.
Poza tym trudno mi czuć.
Coraz trudniej.
Jakoś tak coraz bardziej bez sensu.
Ale wczoraj, dziś, jutro.
Może coraz trudniej mi akceptować uczucie.
Nie, tylko się wydaje.
Serce widać też jest tylko nieporozumieniem.
Ech, Fiona Apple. Wychodzę z interpretacji, ciągle mnie zastanawia, dlaczego tak silnie odbieram. Muzykę zwłaszcza.
Chciałabym uśmiechnąć się dzisiaj.
Zobaczyć moje Anioły.
Kochać po cichu.
Patrzeć.
Zagrać modlitwę i rozumieć jeszcze raz.
Bo spokój. Boga trzeba codziennie, nieustannie, jak powietrza. Żeby nie zniknąć.
Dziś będzie dniem spełnionych życzeń.
Życzę sobie tylko tego, co mam dostać.
Ach, znowu czas.
Zmykam.
Spotykać Miłość w sobotnie wieczory nad wyraz dobrze jest właśnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz