środa, 12 września 2007

Wracam do siebie.

Po raz kolejny.
Nowy dzień. Tak, jak miało być. Dwa dni smutku, pół dnia bezsilnej złości, kolejne pół zapowiedziane spokojne i jest.

Wieczór wczorajszy mi pachnie jeszcze w pokoju.
Kadzidełko drzewno-sandałowe wetknięte w popękany gliniany własnoręczny dzbanuszek.
Siedzimy razem, ja i mój brat, Raz Dwa Trzy sączy się wokół nas.
Ugniatam plastelinę ze wszystkich kolorów, żeby wyszedł szary kilogram.
Bo akurat znalazła się chwila czasu.

Siedzimy razem, ja i mój brat, rozmawiamy o Bogu.

Niesamowita chwila. Gdy na dziś wszystko jest już zrobione, skończone, wykonane. Chwila zawieszona w czasie, tak dziwnie, pierwszy raz chyba spotykam coś takiego.
Gdy nic już nie trzeba.
I można sobie poukładać cokolwiek, na spokojnie.
I można sobie pougniatać plastelinę.

A dziś złość. Sprawiedliwa, naprawdę. Gdy stypendium nieprzyznane z braku pieniędzy u prezydenta. Bezsilność. Bo tak bez sensu teraz te wszystkie starania, żeby jedną ocenę tylko podciągnąć. Bez sensu siedzenie 7 godzin nad jednym projektem, dzielenie milimetra na pół, cięcie z dokładnością nadludzką. Wysiłek maksymalny, gdy już siły nie ma. Po co, pytam się? Mogliby chociaż uprzedzić, że przepisy, że nie będzie.
I pryskają takie małe marzenia, że się dobry nożyk w końcu kupi, że pędzel w końcu jakości jako takiej (może nawet Talensa syntetyk, bo cudny), że chociaz w kieszeni coś będzie.
Cóż, trzeba sobie zarobić.

Mam jakąś taką magiczną pięciozłotowkę. Po dwa kilo mąki i soli. Wyjdzie cztery masy solnej. Potem hurtowo Dolinę Muminków (tu obok się znajduje nawet jeden przedstawiciel). Farby pożyczy się zawsze. Zdjęcia to i komorką czyjąś można. A wystawić gdzieś to chybanie problem.

Od kiedy dziecko ty moje tak praktycznie myślisz?

Dlaczego Mama chce, żeby Tata do pracy do Londynu wyjechał?
Dlaczego Tata ma za wysokie wykształcenie, żeby pracować fizycznie, a za małe doświadczenie w pracy na poważne stanowisko?
Dlaczego obudziła mnie wczoraj ich kłótnia, gdy zwykle kłócą się wieczorami i w weekendy?

Dlaczego to mnie wszystko wcale nie obchodzi?

Jest spokój. Nie wpływaj za glęboko w to, co boli po przemyśleniu, nie zmienisz świata, gdy nie zaczniesz od siebie.

Siedzimy razem, ja z bratem, czas umyka a my zatrzymani prawie śnimy o tym, co najpiękniejsze.
Rozmawiamy o cudach.
O cudach, które często ludzie nazywają przypadkami.

Brak komentarzy: