Już przy portretach gazetowych na podłodze zaczął przypływać.
Gdy krzyczeliśmy na koniec, gdy emocje rozpryskiwały się na kawałki, już na mnie czekał.
Gdy pożegnałam się już ze wszystkimi, stanął obok mnie.
Mój smutek.
Wieczorny, nie wiadomo skąd, nocny gość.
Towarzysz mglistego światła, Praisnerowskiego stworzenia (mój kochany utwór, własnie się doweidziałam, że z 'Podwójnego życia Weroniki', przypadków nie ma)
Przyszedł idealnie na hasło 'mnóstwo spraw niedokończonych'. Jak moje życie niedokończonych.
Gdyby tak móc w czasie zatrzymać początek, skończyć coś o właściwej porze. Nie podmieniać godzin, nie kazać chwilom czekać na niewłaściwy moment.
We mnie. Milczeniem. Sobie tkwi.
A ja wiem, ja wiem, że dzisiejszej nocy już się go nie pozbędę. Że dopiero wychodząc ze snu, strzepię resztki melancholii z rękawa i wstanę w nowy dzień. Będzie barwił moje sny.
Przywoływał samotność. Patrzył oczami pluszowego misia.
Mój osobisty smutek, który znam przecież na pamięć.
Może, jeśli sił starczy, złapię go w słowach. Może.
Może w końcu nie wytrzymam i wrócę do Wojaczka.
A każde Ja w środku wie, że gdy Włóczka zaczyna czytać Wojaczka, jest źle.
Albo za chwilę będzie, bardzo.
Coś mnie rozbija.
Boję się, że właśnie sprawy niedokończone.
Potykam się o zadania, których nie mogę wykonać.
Lekcje, słowa, plany, rzeczy-które-czekają.
Czekają cały czas, coraz ciszej, aż cisza jest nie do zniesienia, aż mogę tylko krzyczeć i zapominać, ścigać z własnym sumieniem.
Spokojnie, spokojnie. Słońce moje. Wszystko się uda. Zawsze się udaje. Jeszcze nie zawaliłaś. Jeszcze doganiasz obowiązki. Jeszcze nie wpadłaś w rytm zamyślania i zapatrzenia, który zajmuje czas. Jeszcze nie czas na odpoczynek.
Świat poczeka.
A jutro wstanie nowy dzień. Nowe słońce. Nowe myśli, słowa, uczucia. Znów będziesz fruwać. Znów opadać w bezsilność, by biec, biec, do skończenia świata.
Najmilszej nocy Ci życzę.
I wszystkim, ktorych nie ma.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz