wyjechałam z miasta
z chorymi oczami myślami głową dziś chorowało mi ciało
i wstałam po ciszy nocnej
bardzo się boję że jestem świrem
że nie panuję nad tym
bo w gruncie rzeczy nie panuję
trzęsą mi się ręce nie pamiętam co mówię dostaję gorączki z emocji
w duchu myślę oby z przepracowania
potem próbuję nie tracić twarzy
w sumie dostałam kosza
jest dokładnie tak jak miało być
miłość bez związków wolność bez zobowiązań
przecież mam serce z kamienia
potrafię kochać stawać się
nie być
więc w zasadzie na czym mi zależało?
wiesz przecież wiesz jesteśmy siebie warci
a ja ciągle chcę wszystko
powoli się uspokajam znów stawiam pierwsze kroki
zmieniam wszystko i wierzę że wszystko się zmieni
rzucam palenie i pracę
walczę z upiornymi snami i migreną
przyklejam uśmiech do twarzy i jutro już będę spokojna
szczęśliwa
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz