piątek, 1 stycznia 2010

Alkimja

Mam w zanadrzu jeszcze wiele ciekawych opowieści na swój temat.
Ale.
Istota tkwi jak najbardziej pomiędzy słowami.
A najwięcej w naszym śmiechu grzmiącym nad wszelkimi demonami, potężniejszym od całego świata, razem z jego cierpieniem.


Nowy rok spada sennie.
Śnieg kojarzy mi się ze śmiercią. Spływa bezlitośnie biały, czysty, za każdym razem nowszy i jeszcze świeższy od poprzedniego. Bezszelestny.
Wyobrażasz sobie dźwięk spadającego śniegu?
Delikatny, mikromilimetrowy stukot białego płatka uderzającego o płytę chodnika?
Mięciutki szelest, jakim kolejna gwiazdka z nieskończoności przesuwa się na powierzchni białego pagórka?

Mam kieszenie wypchane marzeniami.
A moje teraz to wielka złota kula. W głowie absolutne niedowiary.
Ludzie, których szukałam tyle lat poczekali na mnie i już wiem, co dalej. A bo się tylko wydaje. A niech się i wydaje, ale idę przed siebie.

Jeśli ten rok będzie choćby odrobinę szczęśliwszy od poprzedniego, to stanę na głowie z przesytu.


Brak komentarzy: