wtorek, 23 czerwca 2009

o zwykłym szaleństwie.

powietrze naelektryzowane burzą
drżące
niespokojne
grzmiąca kojąca szarość.


widzę dwoje szaleńców
jak płyną z chodnikiem, z deszczem, podnoszą ręce do góry
są boso
skaczą po kałużach
jakoś tak
absurdalnie niemożliwie szczęśliwi
mają wypłukane twarze i włosy jakby spod rynny
wszystko płynie
oni tańczą
walca na raz dwa
raz
raz dwa
raztrzydwarazdwatrzyraz
w wodzie po kostki, na asfalcie tu obok rzędy
samo samo
chodów
oni nie sami, nie same
absurdalnie niemożliwe szczęśliwe
jednostki

Błyskawice przecinają niebo. Jedna huknęła w las, odezwały się alarmy. Ludzie stoją w oknach i patrzą. Biegną z parasolami.
Szaleńcy tańczą w deszczu.

Patrzę bliżej. To ja, to Ty. Tańczymy w deszczu, przecież nikt i nic nie jest już potrzebne. Jest poniedziałek, prawie jak pierwszy dzień wakacji, oni mkną z pracy do pracy od do.
My stoimy w deszczu, tak smakuje szczęście.

Dwie krople zaplątały się w Twoje rzęsy.
Błyskawica przeszyła stopy.

Jak pięknym filmem byłoby nasze życie.

1 komentarz:

mokr-a pisze...

to, że umiesz tak świetnie utrwalać chwile w słowach jest lepsze od zdjęć.
nakręćmy film naszej młodości!