słucham muzyki pocałunków. czy tylko w tytule czy też w palcach po klawiszach, płynie, tak bardzo tak bardzo chciałabym... poczekajmy do zmierzchu, do świtu.
Nie bardzo wiem, nie bardzo nawet wiem.
Co myśleć.
Gdzie spojrzeć. Czy przypadkiem nie schować się w kącie, nie spłonąć.
Że jestem.
Gdy patrzysz
patrzy
patrz
pat.
Zupełnie zupełnie.
Ścieram czarny ślad z oczu, zaraz noc, w noc, nocą, zupełnie nie wiem, co myśleć, tym bardziej, nie mogę spać. Choć jutro wstanie nowy dzień, jeszcze za wcześnie na miłość.
Mam sny w kolorze szkarłatu i ledwie widoczny cień w lewej kieszeni. Same bzdury, ostatni papieros przed kolejną próbą charakteru, jak dziwnie, zagadkowo, ale czy aby nie lubimy zagadek? A jeśli są proste, jeśli właśnie tak?
Dźwięk. Otula mnie szczelnie, może i sam dźwięk starczy. Namiastka księżyca, ułamek samotności. Gdy smutna i zmoknięta czekam, aż otworzysz mi drzwi. To już kolejny deszcz. Wyjmuję klucze z torebki.
Kropelka trucizny, zapach nocy, zapach lata, wcale nie myślę za wiele. To może tylko wiele słów. Jeszcze nie czas na smutek.
Tylko czekanie dzieli nas od.
Troszkę jeszcze pamiętam. Tak tylko troszkę, najbardziej boję się
obudzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz