same cudowności. takie rzeczy, co doprowadzają do obłędu, że koniecznie musisz, musisz go poznać, bo inaczej coś stracisz.
bardzo, bardzo chciałam.
ludzie przychodzili i zostawali. rozmawialiśmy o nim.
czasem ktoś coś krzyknął, że skoro wszyscy tak go zachwalają, to mógłby w końcu przyjść i się z nami przywitać.
chyba w końcu strzeliłam na niego focha. że niby taki fajny i wspaniały, a jakoś nie chce mu się zaszczycić mojej osoby.
kurka, na pięć minut by wpadł, herbatę wypił, a on nic, milczał, choć przecież wiedział, że jestem, opowiadali mu! o mnie mu opowiadali!
potem w ciągu ludzi myśli i spraw
na ulicy
może w lesie
gdziekolwiek
ktoś mnie złapał za rękę
sorry, nie mogłem przyjść wcześniej. pomyliłabyś mnie z kimś innym. zresztą, zdarzało ci się, jak czasem tam do was przychodziłem. wiesz, z tyłu stałem. wpadnij może na moment do mnie, mam robotę, pomożesz. nie wiem, co tam o mnie słyszałaś, pewnie sobie myślisz, że jestem nadętym bufonem na jakiejś różowej chmurze, który nie odpowiada na telefony i maile, hehe. widzisz, lekarzem jestem. albo się spotkamy osobiście, albo nic z tego, jak nie masz dla mnie czasu, to się odpłacam tym samym, czaisz, masa roboty, nie ma czasu na bylejakość.
ale spoko, ja nie odpisuję, ale czytam, znam Cię trochę z tych maili, to chyba serio chciałaś obczaić, kim jestem. wbijaj.
pomyślałam, spoko gość, niby się styka z ważniakami jakimiś, wykształconymi, literatami, czasem tak ludziom nagada, że tworzą potem takie rzeczy, że wyżej to już się nie da. a do mnie tak o, na luza, jakbym ze sobą gadała normalnie, tylko trochę więcej gość obczaja, czuje się.
no to wbiłam. popatrzyłam sobie jak działa, tyle gadali, to warto się chyba zainteresować, nie? coś tam zagadał do ludzi, że potrzebuje menadżera jakiegoś czy sekretarki, w każdym razie kogoś, kto go będzie na bieżąco informował o tym co tam musi zrobić, on tam co może, to załatwi od ręki, ale grafik napięty, niekiedy trzeba poczekać, ale że bankowo zajmie się wszystkimi. no i faktycznie, zajmował się. odlot totalny. szturchnął mnie w ramię. pytał czy chcę zostać, bo się mogę przydać. no to ja, że spoko, bo akurat bez roboty jestem, a to naprawdę nieźle wygląda. normalnie, boski gość, niemożliwe rzeczy załatwiał od ręki. no to powiedział, żebym sobie posiedziała, obczaiła, w czym się czuję dobrze, to mi załatwi jakąś konkretną robotę. skumał wcześniej, że gram trochę, skminił zespół, żebym się trochę z innymi dogadała.
no i zrobił mi rutynowe badania przy okazji, coś tam znalazł, ale na luza, niegroźne, powiedział mi co i jak, to już zdrowa jestem.
no tak się w sumie nasza historia zaczęła i codziennie zaczyna jeszcze raz.
ostatnio powiedział, że generalnie, jak ma wolne to chodzi po ludziach, a czasem wysyła swoich, żeby pościągal innych na imprezę, coby się wszyscy mogli poznać.
tylko dodał, że jak już się koniecznie chcesz z nim spotkać, albo masz ważną sprawę, to nie pisz esemesów, tylko zadzwoń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz