poniedziałek, 2 lutego 2009

coraz mniej słów

do wypowiedzenia, a ile więcej tu w środku do przemilczenia
i dobrze
zawsze chcieliśmy milczeć
zawsze jest tak, jak chcieliśmy
jakoś
po prostu.

Jest dość spokojnie. Dużo rzeczy od nowa, a jeszcze więcej odkryć tak zaskakujących (czasem niemniej bolesnych), że trudno odnaleźć właściwy rytm. Droga jest pewna. Poznaję zwoje księgi. To daje siłę.
Rozpoczęły się ferie.

Trudno o lepszy początek.
Od świtu do zmierzchu. Dzieje się. Jak dobrze.

Tak, w końcu wygonili nas z Centrum Kultury, bo niedziela, bo późno, bo zamykają.
Pitbul zjaranego pana z Saskiego bezpiecznie wydostał się zza ogrodzenia za pomocą chętnych do pracy rąk.
Kontrola biletów przebiegła bezstratnie.
Znalazł się ogień.
Potem przestrzeń.
Potem okazało się, że co jak co, ale pasji się nie zapomina, mimo chęci.
Cicho-sza.
Czas zmian. Czas powrotów.

Życie bywa paskudnie zaskakujące.


Brak komentarzy: