koniec bez początku.
początek bez końca.
tablet i magia.
Msza w domu chorej dziewczynki.
głos.
głos.
dźwięk.
trochę marzeń.
Yann Tiersen na fortepianie.
blizny na dłoniach.
sen.
nie potrafię pojąć, że nadejdzie jakieś jutro. żyję tak bardzo teraz, oczekiwanie nabiera sensu w znaczeniu radosne, rzeczy, które mają dla mnie wartość nie mają wartości tutaj.
bo ja w życiu traktuję poważnie tylko jedno.
nie warto więcej.
ja to wiem.
i wierzę jednocześnie.
a nawet czuję.
jestem człowiekiem zmysłów i czucia, a mój zachwyt to przecież nie pycha.
w takie dni, jak dziś, wszystko wydaje mi się grą.
zabawą czy sztuką.
próbuję nie bawić się w miłość.
przestać nazywać rzeczy po imieniu,
nie angażować w rzeczy ziemi
nie prosić, nie oczekiwać, nie pytać.
próbuję, a wszystkie 'nie' brzmią we mnie absurdalnie aprobująco.
jestem przecież teraz.
jutro może nie nadejść.
więc po co czekać na cud.
wystarczy być gotowym.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz