sobota, 25 października 2008

mleko z miodem

22:22.

z tła zerkają na mnie mandale.
nie ma przypadków.
śmieję się do nich.
mój demon stróż z identycznym nosem.

spektakl jednoosobowy po słowacku.
pamiętałam wszystkie słowa.
nie trzeba było czytać.

a obrzydliwy metroseksualny aktorzyna zdaje się amator (co to robi do swoich przedstawień scenariusz reżyserię scenografię i obsadza siebie w głównej jedynej roli) swoim słodkim teatralnym półgłosem wygłasza, że takie to... szekspirowskie. nie wiedziałam, że tacy istnieją naprawdę.
widziałam ich w filmach.

cudowny wewnętrzny błogostan. nieco absurdalny. gdy nic się nie chce, można wszystko, patrzy się na świat i przyjmuje go.
oczywiście inaczej.
wczoraj szczęśliwie dziś smutniej.
bo boję się.
ale, życie. panta rei.

wiem, że istnieję nie tylko tutaj i próbuję godzić Pomiędzy z Przyszłym.
choć nie wiem zupełnie po co.
wystarczy marzyć.
marzyć i wierzyć.
jeszcze nigdy mnie to nie zawiodło.
bo absolutnie wszystkie marzenia spełniają się samoistnie.
staram się nie myśleć o dalej.

czereśniowy tytoń i fajkowe bajki.
różowe słonie pachnące owocami.
perfumy za dredy.

bo są dwie rzeczy, które ocalają.
muzyka i zapach.


Brak komentarzy: