z tła zerkają na mnie mandale.
nie ma przypadków.
śmieję się do nich.
mój demon stróż z identycznym nosem.
spektakl jednoosobowy po słowacku.
pamiętałam wszystkie słowa.
nie trzeba było czytać.
a obrzydliwy metroseksualny aktorzyna zdaje się amator (co to robi do swoich przedstawień scenariusz reżyserię scenografię i obsadza siebie w głównej jedynej roli) swoim słodkim teatralnym półgłosem wygłasza, że takie to... szekspirowskie. nie wiedziałam, że tacy istnieją naprawdę.
widziałam ich w filmach.
cudowny wewnętrzny błogostan. nieco absurdalny. gdy nic się nie chce, można wszystko, patrzy się na świat i przyjmuje go.
oczywiście inaczej.
wczoraj szczęśliwie dziś smutniej.
bo boję się.
ale, życie. panta rei.
wiem, że istnieję nie tylko tutaj i próbuję godzić Pomiędzy z Przyszłym.
choć nie wiem zupełnie po co.
wystarczy marzyć.
marzyć i wierzyć.
jeszcze nigdy mnie to nie zawiodło.
bo absolutnie wszystkie marzenia spełniają się samoistnie.
staram się nie myśleć o dalej.
czereśniowy tytoń i fajkowe bajki.
różowe słonie pachnące owocami.
perfumy za dredy.
bo są dwie rzeczy, które ocalają.
muzyka i zapach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz