Siedzimy w nocy, która wydaje się dniem, w poranku, który wcale nie zakończył zmierzchu. Dzielą nas słowa, łączy milczenie. Im piękniejszy dźwięk, tym piękniejsza cisza, która po nim następuje. Słów nie potrzeba wiele, wystarczy celność myśli i trafność spostrzeżeń. Mówisz, uśmiecham się. Dokoła tysiące drucików, myśli, korali.Ominęło nas tyle najważniejszych tematów.
Zapomniałam Ci powiedzieć, że śniłeś mi się tyle razy. Że w ogóle się nie znamy, choć to przecież wiesz. Że wcale nie jest tak, jak mamy w głowach, ale dopóki nie odkryjemy tego sami, będziemy ślepo wierzyć w urojenia. Zapomniałam Ci powiedzieć, że poznałeś moje lęki, choć wcale nie zamierzałam, pewnie zresztą jak i Ty.
Zapomniałam Ci powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa. I że chyba w tym się różnimy.
Dziś na moment stałam się absolutem, pełnią, która zrozumiała istotę wieczności, bez jakiegokolwiek poczucia czasu. Czasu nie ma, jest tak absurdalny jak życie, w które za chwilę postawimy następny krok, a myślenie o tym, co przyniesie następna godzina jest zarówno niewybaczalne w obliczu życia, jak i zupełnie bez sensu w obliczu człowieka.
Naczynia czyste. Trzeba zająć się pokojem. Pierwszy raz w życiu czuję potrzebę ładu wokół siebie. Może to leki. Może to jakaś nowa ja, która do tej pory nie miała prawa do głosu. I poukładać, poprasować. Wiem, że jest niedziela. To tylko odpoczynek. Na zapas następnych dni, jeśli przyjdą. Choć wyrażenie 'na zapas' jest teraz tak abstrakcyjne.
Lubię siebie, swój dom, swoje ciało nasiąknięte duszą. Lubię tę psychodelię, która wcale nie jest psychodeliczna, która jest mną, która mnie przesyca.
Lubię patrzeć, jak ludziom przy mnie, bez mojego udziału, wyrastają skrzydła. Lubię kumulować to poczucie beztroskiego szaleństwa, które prosi nas, choćby raz w życiu, na odrobienie tych braków z dzieciństwa, które zakorzeniane w nas pragną się uwolnić. Lubię, gdy wszyscy zawracają sobie głowę pieprzotami, drucikami. Lubię rozmowy i milczenie, które jest tak, ot tak, żeby zanurzyć się troszkę w sobie. I nie bać ciszy, bo przecież każdy robi coś ważnego. Najważniejszego na świecie.
Skóra pęka mi na dłoniach.
Na balkonie suszą się plasterki cytryny.
Chciałabym ognia.

2 komentarze:
Zastanawiam się, jak bardzo jeszcze mnie zadziwisz. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś jakimś moim drugim "ja".
'Zapomniałam Ci powiedzieć, że śniłeś mi się tyle razy. Że w ogóle się nie znamy, choć to przecież wiesz. Że wcale nie jest tak, jak mamy w głowach, ale dopóki nie odkryjemy tego sami, będziemy ślepo wierzyć w urojenia. Zapomniałam Ci powiedzieć, że poznałeś moje lęki, choć wcale nie zamierzałam, pewnie zresztą jak i Ty."
Niesamowite...
Zapomniałam Ci powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa. I że chyba w tym się różnimy."
Tak bardzo lubię, gdy piszesz o tym, co tkwi w głębi mnie, a ja nie potrafię tego obrać w słowa.
Karolina
to magia, prawdziwa fluorescencyjna migotliwa magia.
dziękuję.
Prześlij komentarz