niedziela, 6 lipca 2008

obejrzałam smutny film.

i w międzyczasie rozwaliłam sobie dreada. wcześniej połączyłam dwa inne. później szydełko upadło na dywan. ale film obejrzałam przed chwilą. teraz już wiem, że zetnę dready. nie wiem kiedy, ale zetnę na pewno.
idę zgasić światło.
kolacji też nie dokończyłam.
i pęseta, zgubiłam pęsetę.

minął dzień. kolejny dzień bez nikogo. kolejny dobry dzień.
zaczęła się niedziela.
nie potrafię uwierzyć. już nie tylko w godziny, ale także w dni.

jest mi jeszcze trochę za smutno w środku, żeby móc coś pisać wyraźnie. ale to dobry smutek, taki kochany, zwinięty w kłębek. cudowny smutek, ponad smutkiem choroby.

przypomniało mi się tylko jedno zdanie, które przeczytałam, może dwa.
że człowiek tak naprawdę może zamieszkać jedynie w drugim człowieku.
i że depresja, to nic innego, jak bezdomność.

teraz czas spakować walizkę i iść.
bo cokolwiek możesz zrobić, zacznij.

Brak komentarzy: