Dziewczynka, która skończyła lekcje wyjątkowo dwie godziny wcześniej z powodu zamieszania w szkole, wracała do domu autobusem nr 32. Miała na sobie czarny sztruksowy płaszcz wyjątkowo z guzikami, czapkę 'warszawskiego taksówkarza' i włosy dla odmiany brązowe. Wyglądała normalnie, jak co dzień.
Był straszny tłok, jak to zwykle przed 16. Dziewczynka starała się nie rozglądać po autobusie, bo nie bardzo lubiła w podobnych okolicznościach spotykać znajomych, tym bardziej takich, z którymi zwykle nie da się porozmawiać.
W pewnym momencie kontem oka dziewczynka zauważyła człowieka, który uważnie, wręcz natrętnie się jej przygląda. Był młody i bardzo wysoki. Niedorozwinięty umysłowo, zdradzała to jego skulona, wręcz wykrzywiona postawa, rozbiegane zezujące oczy, nieświadomy uśmiech, nienaturalny. Dziewczynka patrzyła się w okno. Nagle człowiek pochylił się nad nią (tak, bardzo bardzo wysoki) i wybełkotał coś wysokim głosem.
-Słucham?-zapytała dziewczynka, nie zrozumiała go wcale
-Ładnie wyglądasz-wydusił z siebie chłopak i prześwidrował ją wzrokiem uśmiechając się
-Dziękuję-dziewczynka uśmiechnęła się również i z powrotem wpatrzyła w okno.
Udawała, że nie czuje na sobie szalonego, pochłaniającego spojrzenia. Nie wiedziała, co powinna czuć. Człowiek nieśmiało dotknął jej ręki, udała, że nie zauważa, był tłok... Śmiał się. Nachylił się nad nią i zapytał znów piskliwym, bełkotliwym głosem
-Do doma?
-Tak, do domu.-odrzekła-a Ty?
-Ja...do miasta-wykonał jakiś niekontrolowany ruch, ciągle się uśmiechał, był za blisko, czuła dziewczynka. Wolała nie pytać, autobus do miasta bynajmniej się nie kierował. Ale uśmiechnęła się, rozważając w myślach możliwość opuszczenia go na następnym przystanku. Nie, to bez sensu. Znów nachylił się świdrując ją oczami. Już nie mogła udawać, że widzi za oknem coś niezmiernie interesującego, uśmiechnęła się.
-Spodobałaś mi się-powiedział chłopak.
-Bardzo mi miło-odpowiedziała, myśląc, że dość absurdalnie wszelkie nieznajome pochwały swej urody słyszy zwykle od pijanych mężczyzn czy ośmioletnich dziewczynek, teraz jeszcze od nie będących w posiadaniu pełni władz umysłowych... (Czy jednak nie powinna się cieszyć? Czy ci właśnie ludzie nie mówią zazwyczaj szczerze? Wątpliwości.)
-Zapoznamy się?-zapytał. Jakaś kobieta wpatrywała się w nią z przerażeniem w oczach.
-Możemy się zapoznać. Magda- uścisnęli sobie dłonie, długi, niechciany uścisk. Chłopak wymamrotał swoje imię, nie zrozumiała- bardzo mi miło.
Teraz już nie bardzo wypadało traktowanie towarzysza (czy może intruza? nie, tak dziewczynka nie myślała) jak powietrze. Uśmiechnęła się do niego. Wskazała na wąwóz za oknem.
-Stopniał śnieg-powiedziała.
-Yhym-skinął głową.-Nareszcie wiosna.-wyseplenił. (na początku myślała, że jest obcokrajowcem, wada wymowy odbierała mu akcent)
-Lubisz wiosnę?- to chyba dość niewinne i zrozumiale pytanie
-Tak-uśmiechnął się. Tak bardzo nieśmiały i skrępowany, jednak łamał granice ludzkiej przyzwoitości bez oporów.
-Ja też.-Mimo to, na pewno nie odezwie się pierwszy. Będzie tylko patrzył się i uśmiechał.
-Gdzie wysiadasz?-zapytała dziewczynka
-Na...wymamrotał kilkanaście słów zanim znalazł odpowiednie, na ostatnim, końcowym, wskazał ręką
-Ja też-odpowiedź wyraźnie go uszczęśliwiła. Zwolniły się dwa miejsca obok.
-Usiądziemy?-zapytał
-Możemy usiąść. Siadaj-zachęciła widząc wahanie na jego twarzy (to niesamowite, po tych ludziach widać wszelkie emocje, nic nie ukryją)
I jechali tak. On uśmiechnięty dotykał jej rękawa, nie zabraniała mu świadoma tego, że nieodrzucenie może być dla niego najważniejsze, ponieważ społeczeństwo odrzuca go w każdym przypadku. Myślała trzęsąc się trochę (zawsze powtarzali: nie ufaj nieznajomym), że to nie ona powinna tu być, że ona nie potrafi, nie umie, że gdyby na jej miejscu był ktoś z Terapii Zajęciowej (pierwsze skojarzenie), wiedziałby, jak się zachować, że tu ma brak. Ale może dobrze, bo nie wiadomo jak zareagował by ktokolwiek inny z tego autobusu.
-W którym bloku mieszkasz?-zapytał.
-Tam, daleko-wykonała ręką nieokreślony ruch. Na to pytanie nie musiał znać odpowiedzi.-a ty, gdzie idziesz?
Odpowiedział coś o 17tce, że się przesiada i jedzie na ulicę, której nazwy dziewczynka nie zapamiętała, choć powtórzył dwa razy
-To daleko-powiedziała
-Odwiedzisz mnie tam?-zapytał z nadzieją w głosie. Uśmiechnęła się.
-Raczej się już nie spotkamy.
Autobus w końcu zatrzymał się. Wysiadła pierwsza i zaczekała na niego.
-Bardzo miło było mi cię poznać, do zobaczenia!- rzuciła i skręciła w swoją drogę, uświadamiając sobie zupełną sprzeczność pomiędzy dwoma ostatnimi zdaniami. Trzęsła się, choć rozum podpowiadał, że przecież normalna rzecz przypadkowe spotkanie, różne przypadki po ludziach chodzą. Po prostu ma nowego znajomego.
Drżącą dłonią wyjęła z torebki klucze. Zaplątał się w nie różaniec. Ścisnęła go mocno, otwierając drzwi. Odetchnęła.
Boże, co chcesz mi powiedzieć właśnie tym spotkaniem? Do czego chcesz mnie przygotować? Dlaczego akurat ja, czy to ważne na mojej drodze?
Ale co najśmieszniejsze, cały czas podczas podróży układałam w głowie historię, miałam słowa na to, co działo się równolegle i wiedziałam, że będę musiała napisać.
Kolejna odpowiedź na pytanie 'po co piszesz?'. Pewne rzeczy człowiek musi komuś opowiedzieć, ale czasem nie ma jak i komu. Pisanie czasem pozwala się przyjrzeć i znaleźć zrozumienie.
Świata nie interesują moje problemy, więc piszę bez obaw, bo w sumie wyłącznie dla siebie.
(no i dla Was oczywiście, wybrańcy moi kochani;) )
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Kochana Włóczykijko.
Oznajmiam, iż zabieram swoje zabawki z miejsca zwanego blogspotem. Być może, niedługo znów zaiskrzy chęć rozpoczęcia nowej ery blogowania. Obiecuję,że jeśli myśl takowa się pojawi, poinformuję Cię. Natomiast nadal będę z wielką radością czytać Twoje zapiski, próbują odnaleźć w nich to, co chciałaś przekazać. Uwielbiam je:)
Nie mówię żegnaj, to mogę zakomunikować jedynie mojemu blogowi;)
;*
widzę, że nie tylko my z Agatą mamy różne dziwne przygody (:
Pozdrawiam :D
Prześlij komentarz