środa, 30 stycznia 2008

A nawet Archanioł Gabriel.

Nie wiem, czy aniołom wypada namawiać do niecnych czynów, jednak kilka garści gipsu dla anioła właśnie wyniosłam dziś ze szkoły w torbie coraz cięższej. Pożyczyłam, powiedzmy. Bardzo wesołe rzeczy. Wszystkie małe dranie lubują się w niezwykle specyficznych formach łamania zasad wszelkiej moralności. Jak wyszukiwanie najróżniejszych miejsc, gdzie można coś ukryć, jak pożyczanie sobie plakietek ze ścian i drzwi, jak domalowywanie skrzydełek nauczycielom na zdjęciach z tablicy aktualności, jak wycie wniebogłosy i zabieranie kredy tak o, żeby kieszenie czymś napchać, jak wyszukiwanie sposobów na zdjęcie tabliczki 'baczność' z komisariatu policji, jak bezkarne wynoszenie z murów placówki wychowawczej taboretu i wykorzystywanie go w ramach ławki na przystanku. Bardzo małe dranie. Bardzo małe draki.
Duże dranie wcale nie mają dobrej zabawy. Duże dranie wszystko robią na poważnie i na jakąś skalę. Duże dranie niszczą sobie płuca albo wątroby, albo wszystko sobie niszczą. Albo komuś. I wydaje się im, że są fajne.
O, nie. Fajne są tylko małe dranie.

Humor jakby uroczy. Nuty. Zasypiam. Podmuch energii niestety nocnym stworzeniem. Budzik morderczy. Tempo niezrozumiałe. Ludzie gdzieś obok. Nuty trzeba posklejać. Robi się coraz później. Coraz mniej.
Ale jest dobrze.
Jest spokój. Jest wyczucie jeszcze jako takie. Są strzępki rozumu.
Wrócę, jak zrobię, co zrobić należy.


I słowa, słowa, słowa.

Brak komentarzy: