sobota, 22 grudnia 2007

Myślisz, że coś się zmienia?

Słońce prosto w oczy. Zapach kawy, nie lubię kawy, ale zapach tak bardzo na miejscu, tak, żeby tylko szczęście w łapki. Drzewa białe jak mróz. Dzień się cieszy i jest wypoczęty. Chwila na nic, bo nic nie trzeba. A to, co trzeba, zrobimy za chwilkę, żeby nie przemęczać, nie zagrywać i nie przećwiczać. Wdech, wydech. Zapach kawy i Manu Chao w rytmie serca dziś akurat. Śmiech. Rzeczy bez sensu mają największy urok. Rozpogadzanie siebie nie jest wcale czymś głupim, smutek nie zawsze przecież jest potrzebny. Jak cię nosi, zrób coś idiotycznego. Graj do pierwszej w nocy w gierki, których nie potrafisz przejść i śmiej się, śmiej, bo nie warto przez całe życie być poważnym i sensownym, nie warto codziennie pamiętać i zadręczać się na wszelkie możliwe sposoby.

Ale fakt, trzeba się na coś zdecydować. Jeśli inni to widzą, chyba znaczy, że trzeba. Zresztą też to czuję. Ale... może jeszcze nie teraz? Nie, wiem, jak nie teraz, to kiedy i poza tym. Teraz właśnie czas na zatrzymanie i podjęcie decyzji. Tak na całe życie? E tam, nieraz się już podejmowało decyzje na całe życie.
A wiesz, co zrobisz, paskudo? Stwierdzisz, że nie można się zatrzymywać, nie można rezygnować i wejdziesz we wszystko co zostawiłaś tak samo. Może nawet z nową siłą. Wychowawczyni cię udusi, ale każdy spojrzy z pobłażliwym zrozumieniem, w tym szaleństwie jest metoda.
Nie, nie rób tak, proszę, widzisz konsekwencje jasno przecież. Znów nie będziesz spać, będziesz się sypać, wszyscy będą krzyczeć, że za dużo i dość.
A wcale, że nie. Wystarczy pokochać od nowa i jeszcze raz. W miłości tak jest, że w pewnym momencie się męczy i upada, ale tylko po to, żeby wstać silniej. Po tym, co ostatnio było, wyjdziesz zwycięsko jak nigdy.

Chyba jestem zbyt podatna na ludzi i zdania. Chyba za mocno bronię nie swoich racji. Wierzę w nie. W końcu ludzie nas budują. Własne zdanie też mam. Pokrywa się ze wszystkimi innymi.
Poza tym jestem ambiwertykiem.

Myślę o ludziach. Nie tęsknię, myślę, jestem. Być może to naturalny bieg rzeczy, że w końcu przestaje się tęsknić. Ale bardzo, bardzo chcę ich widzieć i czuć, być obok i śmiać się z nimi. To już rodzaj braku, świadomości. Czy tęsknota? Przecież wiem, że są. Ale tak, chyba tęsknię, za tymi nieskończonymi drobiazgami, za nowym uśmiechem, nowym spojrzeniem, nowym pomysłem.

W ludziach najbardziej zachwyca mnie pasja.
Ach, kocham ludzi z pasją! Nawet, gdy nie lubię po całości, sama pasja mnie w człowieku pociąga. Nawet, jeśli nie ma nic więcej godnego uwagi, Pasja..!
Miłość najprostsza.

A Ty siedzisz obok i się śmiejesz. Będę czekać, najprostsze wyjścia są najbardziej oczywiste. Mały duży chłopiec.
Więc są ludzie, którzy w każdej sytuacji i mimo wszystko potrafią przywołać uśmiech.
Manu Chao płynie swobodnie i leciutko, machając prawą stopą.
Iskierki, znów się cieszę z najmniejszych rzeczy.
Jak bardzo bym nie wierzyła, droga jest prosta i z góry, tak właśnie być miało, wiedziałam, nie wierzyłam, jest.

Słońce wpada przez okno i rozbija mi się o twarz.
Dużo myśli do przetrawienia.
Ale czas jest nareszcie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

tak dzis slonca bylo co niemiara ;p nie wiem czy dobrze napisalam.
skomentowalam Ci jeszcze poprzednia notke. Wesolych Swiat kochana ;* wloczkowych snow na caly 2008 rok :*
tęczy i rózowych chmurek zawsze duzo slonca ;)

Karolina pisze...

I ja odnoszę takie wrażenie. To niesamowite. Pierwszy raz zdarzyło mi się sytuacja, w której czuję taką ponad pojęciową więź. A tutaj tak cicho, można pozbierać myśli. Wszędzie chaos, dobrze, że potknęłam się o to miejsce:) Również wesołych świat, przede wszystkim spokojnych, bo chaos czeka, czeka wciąż na nas.
:*