Wstydzę się siebie, człowieku. Za to kim jestem. Bo marnie.
Celowość wszystkiego, co nastaje.
Tak, chyba kocham poznawać nowych ludzi wciąż. Ale czy zostawać przy nich?
Boję się, bardzo boję się przyjaźni, szczególnie głębokich uczuć. Nie boję się, że mnie zranisz, za to ogromnie boję się, że ja zranię Ciebie.
Ona tak ma. On tak ma. Nie zmienisz tego. Niech człowiek będzie sobą. Nawet wady w człowieku piękne, jeśli własne.
Czasem ogarnia mnie jakieś szaleństwo, dlaczego się go wstydzę?
Bardzo zakurzył mnie ostatni rok. Zmęczył, wypruł, wysmętnił. Straszny bałagan w środku. Niepoukładanie zupełnie niczego. Czas teraz przesiąknięty nadzieją, że narodzę się i ja, jeszcze raz. Trzeba wszystko porządnie wyczyścić, odmyć, wybielić i rozpocząć. Wierzę, że nastaje dobry czas. Im bliżej końca, tym jaśniej rysuje się początek. Wierzę, że za chwilę wrócę do siebie prawdziwej i odruchowej, teraz za dużo we mnie innych ludzi i cudzych reakcji.
Za dużo ludzi i wrażeń potrafi tworzyć chaos nie do ogarnięcia.
Szukam sensu pewnych spotkań.
Może jesteśmy na jednej drodze, żeby razem dojrzeć? Każdy do siebie i do wartości. Bo one owszem, są, ale potrafią się zacierać co krok i jesteśmy schematyczni, wbrew woli, żeby potem sobie przypomnieć, że nie to najważniejsze...
Marzyłam dziś trochę wracając do domu, a na bucie zaschnięty gips z odlewanych inicjałów.
Że chciałabym nie przejmować się niczym i nikim, mówić każdemu co myślę, chodzić drogami własnymi. Być zupełnie nad, nie interesować się niczym poza sobą, z zamiarami prostymi. Mówić 'nie', jeśli to tylko wygodniejsze.
Ale potem przyszła myśl, że przy okazji chciałabym być dobrym człowiekiem. A bez trudności i wielu potknięć raczej się to nie udaje.
Widać w tym, co piszę szarość i smutek przypięty, jakoś się wlecze żywot, ale do słońca zawsze, coraz wyżej.
I sensu coraz więcej, tylko cierpliwości potrzeba i chwili zatrzymania.
Dziś hamulce wciskam.
Pojutrze być może się zatrzyma wszystko. Albo przy ubieraniu choinki. Ważne, że już tylko połowa, czyli tylko kropka dzieli od samotności upragnionej, samotności w przestrzeni domowo-rodzinno-leniwej.
Bez ludzi nie byłoby ani zwątpień ani uśmiechu.
przed siebie, przed siebie, daleko. zmieniamy się nieustannie, byliśmy i będziemy, a jednak ciągle kimś innym.
dam znać, jak wstanę zupełnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Głębsze uczucia są nad wyraz głębsze. Spłycane przez chwiejne emocje. Ruchy niekoniecznie pożądane, ale z pewnością ukazujące cały obraz danej sytuacji. Zawsze się zastanawiałam, dlaczego właśnie ja, dlaczego coś się psuje, przecież mogło być zupełnie inaczej, gdyby nie jeden fałszywy ruch i kolejne za nim idące. Życie uczy nas samego siebie, i pozwala zrozumieć, że Bóg nie na darmo postawił nas w złej sytuacji, chciał być prawdziwy, chciał ukazać prawdę. To takie dziwne... Coś jest, a za chwilę można to stracić. Rok zdecydowanie doszczętnie męczący. Pełen wielu zakłóceń we własnej niszy. Wiesz, boję się tego 2008. Nie wiem czego mogę się spodziewać.
Niedługo pojawią się jakieś zapiski w mojej dolinie, tylko czekam na ten błogi czas odpoczynku i zwolnienia tępa. Ahh, ale sie rozpisałam:) Może to dobrze, może coś uporządkowałam w rozgardiaszu mojej głowy. Ściskam mocno:)
Prześlij komentarz