Mróz zatrzymał wszystkie drzewa, nie ma śniegu, ale jest biel. Dobry mróz. Dziś pogoda zespoiła się z cmentarzem, nieruchomością i białymi obłoczkami oddechów zawieszonych w powietrzu.
Jeszcze nigdy nie czułam w cmentarzu tyle życia. Małe zdjęcia, owalne, czarno-białe, niewyraźne, a oni wszyscy żyją... Zastanawiam się, jak możliwe było przeżyć w takich warunkach bez butów, mając na sobie jedynie pasiak. Kiedyś był tu obóz. Kiedyś na tej drodze zamarzali ludzie.
Zapalam zapałkę, tęskniłam za tym, moje skończyły się jakiś czas temu. Dziwi mnie strasznie, że płomyk wyjątkowo duży i niegasnący. Może są na to jakieś prawa fizyki, ale ja ich nie znam i nie chcę znać. Zapałka pali się wciąż, kładę ją na dłoni, parzy mnie, choć palce skostniałe. Czerwony znicz.
Musiałam Ci o tym napisać.
A poeci samotni jak liście odbijali się w oknach domów wyrastających ze snów.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
hej Włóćzka czy jest jeszcze jakieś miejsce gdzie Cię spotkam??:) ech Ty tak pięknie piszesz... ściskam iza
tak.. ja rowniez zapalam zapałke, Włóczko. Ostatnio płonęła tak kojąco i dobrze...
Byle do wiosny. Kilka pudełek trzeba wziać i każdego wieczoru jedną...
żeby nie zapomniec..
Prześlij komentarz