Boli...
Dobrze, że boli.
Przynajmniej nic nie musisz robić-nic nie możesz.
Mam dziwne wrażenie, że ten rok jest ogromnie przerstający dla całego naszego rocznika.
Widzę to głównie w ludziach obok mnie. W sobie również.
Dziwnym zbiegiem okoliczności trafiliśmy na najbardziej idiotyczny i bezsensowny system, który nijak przystosowuje nas do przyszłości. A może system przy nas i w naszych czasach po prostu stał się bezużyteczny.
Łapię się na tym, że nie zapamiętuję informacji, które wydają mi się nieprzydatne.
Również na tym, że staję się coraz głupsza, jeśli głupotą nazwać można braki w wiedzy.
Po prostu pewna wiedza nie jest mi do niczego potrzebna.
Może tylko do jakiegoś sprawdzianu
Albo zbędnego egzaminu.
Zgadzam się z szanownym sorem od reklamy.
Szkoła nie powinna dyktować regułek do zakucia, nie powinna wciskać niepotrzebnych wzorów czy mnóstwa definicji, które nijak nam się w życiu przydadzą, jeśli chcemy robić coś innego niż (dajmy na to, w moim przypadku) wykładanie chemii czy fizyki na uniwersytecie w innym kraju.
Szkoła powinna uczyć, JAK zdobyć informacje. JAK uczyć się skutecznie, gdy coś jest nam potrzebne. JAK patrzeć na problem, żeby widzieć jasno. JAK szukać, żeby znaleźć.
Chyba mimowolnie stałam się jednoosobową opozycją obecnego systemu.
Trafiłam akurat na taką szkołę, w której wiedza ogólna nie jest na poziomie najwyższym, w której nie muszę robić wszystkiego wbrew sobie, żeby tylko coś znaczyć. Więc wszelkie nauki mnie nie dotyczące składam na ręce szczęśliwych zbiegów okoliczności, prace zbędne w moim odczuciu odkładam, wartościuję według wewnętrznych wartości.
Jestem szczęśliwym człowiekiem.
To jest niesamowite i rzadkie. To jest moja siła.
Przecież godność człowieka nie zależy od tego, ile w życiu wkuł, ile zna zasad i reguł, jak głęboko sięgają jego 'podstawy programowe'.
Największą wartością jest mądrość życiowa, realizowanie pasji, robienie w życiu tego, co się kocha i inwestowanie tylko w to.
Po co nam rzeczy 'na wszelki wypadek', jeśli mają nas tylko hamować?
Już teraz czuję, że przykładowo fizyka mi w życiu do niczego zdatna. Jeśli zechcę coś wiedzieć, zawsze mam Internet, encyklopedie, książki i ludzie, których fizyka pasjonuje. Sprawiedliwość w naturze. Więc dlaczego mam nie zarzucić fizyki daleko za siebie i zająć się sztuką, przygotowaniem do lepszego startu w kiedyś, w to, na czym mi zależym dlaczego już nie mogę zacząć robić tego, co naprawdę jest we mnie?
Hah, chyba właśnie tak robię. Chyba własnie na tym polega moja jednostka opozycyjna.
Monotonia życia, ale po co?
Biedny roczniku Ty mój.
Zrobimy wielki bunt przeciwko systemowi.
Każda jednostka indywidualnie wyłamie się we własny, kierunku.
Tak, właśnie tak, przecież sprostaliśmy wymaganiom i każdy z nas ma dokładnie określoną przyszłość.
Przecież to my budujemy świat.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Magda. Gratuluję z calego serca. Genialny tekst. Bardzo prawdziwy i calkowicie sie z nim zgadzam. Tez mysle ze uczą nas wielu takich rzeczy których w zyciu ani razu nie bedziemy potrzebowali...i za duzo mysla o klasówkach... bo przeciez kto za 15 czy 20 lat bedzie mnie pytał o jakis wzór czy stezenie procentowe ; / (tak, tu objawia sie moja niechec do chemii ale staram sie byc obiektywna ; D) No w kazdym razie.. tekst udany. Mysle ze minister szkolnictwa powinien go przeczytac xD hehe... pozdrawiam gorąco!! ; **
Ooo zgadzam się ! U mnie problem polega na tym że nauczę się na jeden sprawdzian i po 2-3 mc już nic nie pamiętam i pisz teraz jakieś głupie egzaminy z wiedzy z 3 lat...
ale cóż bo niektórzy nie mogą robić tego co chcą ;/
no nic pzdr :**
Dobrze, że powstają takie teksty, że są osoby, które rozmyślają w ten sposób, że są osoby, które w ogóle MYŚLĄ, bo to już jest rzadkie, a jeszcze jeśli w taki sposób, to w ogóle bardzo mnie to cieszy. Opozycja jest ogromnie ważna i MUSI być. Tak uważam, bez opozycji nic nie ma sensu.
Od siebie tylko dodać chciałam, że już przeszłam etap szkolny jakiś czas temu. I patrzę na to trochę inaczej. Nie mam pretensji do ludzi, którzy chcieli mnie czegoś nauczyć. Za niektóre niepotrzebne rzeczy nawet jestem wdzięczna. Np. za to, że paprocie rozmnażają się z przemianą pokoleń... że wielomiany rozwiązuje się poprzez obliczenie delty... że istnieje takie coś jak dyfuzja światła (ogląda się to przez jakąś specjalną kratkę i podobno jest bardzo ładne...). Nie jest mi to do niczego potrzebne w sensie praktycznym, ale jeden pan na moim wydziale (którego bardzo cenię) powiedział, że człowiek jest tyle wart ile umie/wie rzeczy do niczego niepotrzebnych. Coś w tym jest. Ostatnio uczę się żonglować, choć do niczego nie jest mi to potrzebne. Czasem idę przez park, zamiast pojechać tramwajem, choć nie wiem dokładnie, po co to robię...
Chciałam rzucić trochę inne światło na rzeczy, o których piszesz, może abyś tak ich nie nielubiła, aby i Tobie było trochę lżej, kiedy znowu będziesz musiała zakuwać. Chciałam tylko powiedzieć, że jeśli popatrzy się na coś wrogiego z różnych perspektyw, to okazuje się, że zjawisko "wroga" (w każdym znaczeniu!) nie istnieje i nigdy nie istniało.
Zawsze rób swoje! I nie przestawaj być szczęśliwa :) pozdrowienia!
Ciekawe spojrzenie. Dziękuję ogromnie za ten komentarz
i..serdecznie pozdrawiam;)
Piękny tekst... Szkoda, że ja tak nie umiem. A fizyke?? Jak chcesz to Ci wytłumacze ;)
Gdybym jeszcze wiedziała, któż mi może fizykę wytłumaczyć..?
:)
Prześlij komentarz