piątek, 5 października 2007

Naprawdę jestem i wierzę w cud.

Nie jest dobrze.
Nawet bardziej. Sytuacja staje się do krzyczenia.

Ale nie. Ja się cieszę. Bo Niepojęty. Bo Miłość.
Idę ciemnością i nie boję się.

O Bogu rozmowy zamiast pisania scenariusza. Do czwartej nocnej. Dziś oczy zamykam, nie ma mnie. Przestaję istnieć, rozpływają się nieskończone sprawy.
Zamykam oczy i nie słyszę krzyku. We mnie i wokół.

Nie słyszę wiecznie bolących zdań, bolących prawdą.

Ale tkwią we mnie.
Jak smak wczorajszej herbaty i słowa na ścianie, które otworzyły nowe spojrzenie na te same sprawy.

Szykuje się weekend bez zatrzymania.

Czas. Pomiędzy czasem. Pomiędzy ludźmi.
I że teatr będzie istniał beze mnie. Ale ja przestanę istnieć bez teatru.
Łamać czas na kawałki.

Niesprawiedliwość też się przeplata.
Bo wolałabym jednak sensowną dyskusję, gdy patrzy się z więcej niż jednej strony.

Modlitwa.
Człowiek taką ma naturę, że grzech jest pod nim. Człowiek ma duszę. Grzech nigdy nie stanie się silniejszy niż człowiek.

Biją się myśli. Tak bardzo. Tak bardzo... Ogień pochłania ogień. Żar współistnieje z lodem.
Moja prawa strona krzyczy o szczęściu, o słońcu, miłości i zachwytach. O ludziach, przypadkowych uśmiechach, dobrych rozmowach, słowach bez końca i przymykaniu oka na młodość.
Moja lewa strona milczy o przerażeniu wiecznośći, o połamanych zdaniach, o rozczarowaniach bez końca, o braku siebie w sobie, a może tylko zgubieniu, niepokoju, kilku godzin, na których nie będę po raz pierwszy i o tych, którzy nie mają prawa głosu. Tylko dlatego, że są nieobecni.

Niech się biją. Niech krzyczą. Niech nie płaczę znowu i niech wołam, niech wierzę.
Mogę nawet umrzeć, choć wcale nie mam na to ochoty.

Tak naprawdę chcę tylko zasnąć.
Tak naprawdę nie pamiętam innych marzeń.

1 komentarz:

Aldaron pisze...

zadziwiasz mnie nieustannie i wciąż na nowo. te teksty są niezaleznymi osobowościami. żyj i szukaj. :)