czwartek, 22 stycznia 2009

wyrywanie chwastów

pierwszy, drugi, trzeci. niektóre wystarczy lekko wyszarpać z ziemi, inne podkopać i wyrwać.
czwarty, piąty szósty. czasem znasz ich nazwy, czasem wiesz konkretnie w jaki sposób szkodzą (choć przecież wszystko szkodzą tak samo), czasem wiesz, skąd się wzięły.
widzisz niekonsekwencję pewnych działań, niedopilnowanie, zaniedbanie, nie tylko swoje, ale przede wszystkim. w końcu to twój ogródek.
ba, to twój własny osobisty Eden!
wyrywasz więc chwasty, szukasz przyczyny i bolejesz nad tym, że są. ale odrobina pracy nikomu nie zaszkodziła. szkoda, że pracujesz dopiero teraz. jakby to wszystko wyglądało, gdyby tak pracować codziennie, gdyby starać się o te roślinki, podlewać je, pielęgnować... wtedy każdy dzień zaczynałby się z sensem i kończył wspaniale, niezależnie od pogody. piękny ogród wygląda wspaniale targany wiatrem, biczowany ulewą, palony słońcem. zdrowa roślina pnie się ku górze. zdrowa roślina się nie złamie. ogród jest miejscem pracy i spoczynku. jest źródłem.
a ty wyrywasz chwasty, to boli, ale przecież to twoja zasługa, kolce wbijają się w palce, dłonie ociekają krwią. wyrywasz, plewisz. to wymagająca praca, każde niedopatrzenie grozi kolejną plagą paskudztwa. przerwa na herbatę. prostujesz się z trudem, łapiesz oddech. jak pięknie jest tam, gdzie ich nie ma. ziemia jeszcze rozkopana, potrzebuje odpoczynku, musi dojść do siebie, ale jest już czysta, nieskalana obcym.
wracaj do pracy. czasu jest mało. zmierzch blisko.
siódmy, dziewiąty, dziesiąty. chwytasz za jakiś wystający badyl i dzieje się coś niespodziewanego. tkwi w ziemi. głęboko. dużo głębiej, niż zdołasz sobie wyobrazić. szpadlem odcinasz drobne korzonki, odkopujesz. nic. ciągniesz z całej siły, troszkę się ruszył, ale tkwi w ziemi stawiając niewyobrażalny opór. w międzyczasie ciągle wyrywasz drobne chwasty z okolicy. jest coraz piękniej, tylko to paskudne ścierwo! dolewasz wody do ziemi, aby zmiękła, szarpiesz, odcinasz, wciąż nic. zaczynasz myśleć. intensywnie. szukać jego początku, przypominać sobie sytuacje, w których mógł się pojawić. oto nagle ten jeden wstrętny korzeń psuje piękno całego ogrodu! cały trud, choć nie na marne, wydaje się niepełny. dzwonisz do znajomych ogrodników, prosisz o pomoc, opisujesz. ogrodnicy obiecują pomoc, może znajdą odpowiedź, przypomną sobie nazwę. ciągle starasz się wyrwać ten przeklęty chwast. a on bawi się z tobą, coraz bardziej przestajesz wierzyć, zmęczenie robi swoje. już dość, już dość. już czujesz, że woda, która zmiękczała ziemię teraz czyni ją twardą.
nie dziś. proszę, chodźmy już spać. jeszcze się z nim zmierzę. przecież tak pięknie zrobiło się w ogrodzie... niech zaczną wznosić się te stworzenia, które już zostały oczyszczone.
możliwe, że tam są kamienie. możliwe, że inne pędy blokują korzeń. tam najgłębiej ziemia może być inna. może nie wiemy jeszcze o tym gatunku. może pasożytniczo przyrósł do innej rośliny.
zbierzmy siły, wiedzę, znajdźmy truciznę na chwasty.
przed nami kolejna walka.


Przecież wiesz, o czym mówię.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

może by tak skonsultować się z pracodawcą? :P

włóczka pisze...

zrobiłam to niezwłocznie, gdy tylko udało się złapać zasięg.
pomogło: ściągnął kilku ludzi do pomocy i dokończyli robotę.
;)