godzina osiemnasta. zjadłam śniadanioobiadokolację.
bądź pochwalony, Boże.
Czuję się jak śmieć, znowu jak śmieć, wszystko już było.
Upadłam, wstaję, wstanę, wszystko jest potrzebne.
Od dziś staję się innym człowiekiem.
Od wczoraj.
Od tygodnia.
Ciągle budzę się rano i zaczynam nowe życie.
I ciągle trafiam w mur, który stoi za mną, a jednak nie pozwala mi pójść przed siebie.
Wynikałoby z tego, że idę do tyłu.
To również jest możliwe. Bo wcześniej byłam szczęśliwa. Radosna, wdzięczna, mądra. Wszystko było wcześniej.
To nienormalne, skrajnie nienormalne, jak szalenie boję się jutra. A raczej, jak szalenie próbuję z przeszłości wskoczyć w przyszłość, nie przeżywając teraz, jakiegoś piekielnego środka, pomiędzy najgorszym piekłem mojego życia, a radosną utopią tego, co będzie w nieokreślonym 'po'.
dwudziesty piąty czerwca.
Dla mnie minęły już miesiące, a dziwny tutejszy czas jakby przypomina, że pięć dni... Nie potrafię absolutnie uwierzyć, jednak działa to na moją korzyść.
Wygrzebuję się z tego syfu, zapętlając w całkiem nowy, własnych urojeń, słabości i urojonych problemów. Nie, nie uważam siebie za człowieka stwarzającego problemy. Och, tak, czasem jak każdy, stwarzam je celowo, kiedy bardzo nie chce mi się czegoś zrobić.
18:18. Żyjąc w Tu i Teraz jestem raczej bezproblemowa, jeśli faktycznie ktoś mi czegoś silnie nie ogranicza, nie narzuca, nie tłumi. Sednem sprawy jest fakt, że przeżywam problemy z przeszłości ze znacznym opóźnieniem.
Czasem za mało jest człowieka na wszystkie lęki i niepowodzenia, które ma w sobie, te, które uważa za największe opłakuje na bieżąco, jednak co z resztą?
Dostrzegam teraz tak dużo więcej, tak mocno.
Ponoć wszystko ma sens.
Muszę przyznać, że czasem nie wierzę w nieskończoną dobroć Boga.
Ale ufam.
Ufam, choć ta ślepa ufność zwiodła mnie na manowce. Ufam, że i one są po coś.
Co innego zostaje zupełnie bezsilnej istocie?
Jestem już w liceum. W czwartej albo pierwszej klasie.
To nienormalne, że wypaliłam się jak ćma przelatująca przez płomień świecy.
To nienormalne, że muszę wstawać, jak dojrzały, przepracowany i przemęczony człowiek, wyniszczony pracą, toksycznymi ludźmi i brakiem perspektyw.
Nienormalne, że zamiast odruchu obronnego, posiadam odruch ucieczki.
Nienormalne, że uważam swoje życie za przeżyte w takiej mierze, że śmierć wydaje mi się całkiem naturalna i na miejscu.
Jeśli to wszystko jest tak bardzo nienormalne, czy uważasz, że jestem chora?
Wszyscy jesteśmy.
Mam już wszystko.
Nie muszę nawet musieć, weszłam w czas czystej możliwości, wyborów, siebie.
Mam przyjaciół, którzy są zawsze obecni i zawsze mogę ich wezwać.
Mam znajomych, którzy tylko czekają, aż ich odwiedzę, którzy są gotowi spędzić ze mną dzień, którzy od lat tkwią w zastanowieniu, czy w końcu dotrzymam słowa i pierwsza zapukam do ich drzwi.
Mam rodzinę, która jest najwspanialszą rodziną na całym świecie.
Mam otwarty świat i młodość w kieszeni, jestem, mogę być, wszędzie, zupełnie.
Mam świadectwo, rezultaty własnych starań i wyborów, zamkniętą drogę tego, co wymagało za wiele i otwarte drzwi na to, co czeka.
Mam, mam wszystko.
I płaczę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz