czwartek, 26 czerwca 2008

gromadzenie

budzę się.
łypię lewym okiem spod pomarańczowego koca.
o cholera.
cieszę się!

obudzona jak co dzień w południe, wyskakuję w świat i idę, idę, słońce świeci, idę do Ciebie, ale Ciebie nie ma, idę do Ciebie, Ty jesteś.
W bibliotece nie będąc od lat bodaj pięciu, okazało się, że nawet szkołę wpisali aktualną, że karta jest świeża, że mogę... Kilka lat już nie byłam w bibliotece. Dział młodzieżowy. A jak dawno nie czytałam młodzieżowych książek. Idziemy, słońce świeci.

Tymczasem gromadzę. Gromadzę na dysku cały rok wytężonej pracy. Dzięki temu, co gromadzę, dostałam dyplom za wyniki w kształceniu artystycznym. Niespodzianka pomimo obiegówki podbitej przed chwilą.

Tata kupił mi czekoladę.
Cieszę się.
Chyba pada deszcz, ale dzień jeszcze trwa. Zbliża się siedemnasta, pora picia herbaty.
A ja gromadzę.
Po biurku przetacza się muzyka z K-Paxa, gromadzę i myślę, bo nie potrafię nie myśleć. I bardzo mi z tym dobrze.
Nie wszystko musi być zapisane. Uczucia nie powinny być dla każdego.
Bardzo mi z tym dobrze, myślę i moje wszystko unosi się leciutko nad światem.
Świat stapia się w harmonię.

Trzeba tylko zrobić badanie krwi, czy aby wszystkie złudzenia nie były i nie są jedynie wynikiem hormonalnych nieprawidłowości.

Cicho-sza.

(efekty zgromadzenia pojawią się zapewne w jakimś linku, gdzieś, kiedyś, z pewnością tutaj)

Brak komentarzy: